Kalina to blogerka, mistrzyni kuchni zarówno w gotowaniu jak i budżetowaniu swoich kulinarnych przepisów. Na swoim blogu pokazuje jak jeść smacznie, zdrowo i niedrogo. Osoby, które żyją aktywnie znajdą u Kaliny przepisy na potrawy, które przygotują szybko i bez większego wysiłku. Frittata z papryką i bazylią według przepisu Kaliny zagościła na stałe w moim domu
Z nami Kalina dzieli się swoimi sposobami na kulinarne oszczędzanie. Bazując na własnym doświadczeniu zdradza w jaki sposób urozmaicić dietę, jakie produkty wybierać i jak przygotować dobre i zdrowe jedzenie.
Kiedyś na moim blogu opublikowałam tekst z ogólnymi poradami na temat oszczędzania. Znalazły się tam takie wskazówki jak planowanie posiłków, unikanie marnowania żywności czy wykorzystywanie „resztek” do tworzenia własnych dań. Nie było tam niczego odkrywczego, to prawda, ale prawdą jest też, że co jakiś czas warto przypominać sobie te najogólniejsze zasady dotyczące oszczędności na jedzeniu. Dziś jednak chciałam ugryźć temat od nieco innej strony, czyli opowiedzieć, co dokładnie robię, żeby mniej wydawać na jedzenie i by jednocześnie jeść jedzenie wysokiej jakości.
Kiedy przechodziłam na dietę naiwnie sądziłam, że teraz zacznę wydawać mniej na żywność: „przecież” – myślałam – „skoro będę jeść mniej, nie będę kupować chipsów, słodyczy ani piwa, nie będę jeść na mieście ani podjadać między posiłkami, oszczędzę”. Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że na jedzenie zaczęliśmy przeznaczać coraz więcej środków. Jogurt zamiast taniego batonika, warzywa na miejsce makaronu, ryba co najmniej raz w tygodniu, sałatka zamiast Fast-foodu – szybko okazało się, że zdrowa żywność kosztuje znacznie więcej niż śmieciowe jedzenie. Dlatego tym bardziej osoby, które chcą odżywiać się zdrowo, powinny dokładnie przyjrzeć się swoim wydatkom na żywność. Mam nadzieję, że poniższe rady w tym pomogą.
Chleb zamiast bułek – wojna o pieczywo trwała w naszym domu przez czas jakiś. Ja, odpowiedzialna za jedzeniowy budżet, uparcie kupowałam chleb, mój mąż – główny zjadacz pieczywa w domu – narzekał, że woli bułki i był głuchy na moje ekonomiczne tłumaczenia. Po kilku miesiącach „wojny” jednego dnia po prostu przyszedł do domu i oznajmił mi, że mam kupować chleb, bo to wychodzi taniej. No proszę, kto by pomyślał… Niezależnie od tej rodzinnej dygresji, kupowanie chleba jest bardziej ekonomiczne: w mojej piekarni za te same pieniądze mogę kupić 3 bułki lub jeden chleb. Z chleba zrobię znacznie więcej kanapek niż z bułek. Kupuję też chleb krojony – jest pokrojony cieniej, posłuży więc do przygotowania większej liczby kanapek.
Udka zamiast piersi z kurczaka – w zależności od sklepu i od promocji udka są o około połowę tańsze niż pierś z kurczaka. Zaletami piersi są krótki czas przygotowania oraz niska zawartość tłuszczu, natomiast w moim odczuciu mięso z udek jest znacznie smaczniejsze i bardziej soczyste. Możecie upiec je w całości (potrwa to około godziny) albo pokroić i usmażyć na patelni. W dyskontach dostaniecie już obrane mięso (filet z udka, chyba tak to się nazywa), również w sklepie mięsnym możecie poprosić o usunięcie kości, żeby nie tracić czasu na trybowanie w domu. [mam na swoim blogu dwa fajne przepisy na udka z kurczaka: Udko z kurczaka pieczone na jabłkach oraz Kurczak w miodzie i pomarańczach.
Innym pomysłem oszczędzania na jedzeniu jest kupno całego kurczaka. Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że pieczenie kury w całości jest wyższą szkołą jazdy. Nic bardziej mylnego. Mięso wystarczy natrzeć ulubionymi przyprawami i wstawić do piekarnika na jakieś półtorej godziny (dla kurczaków poniżej 2 kg, większe są mniej smaczne). Podlewaj mięso co 20 minut tym, co już zdążyło wytopić się z kurczaka, no i proszę – jesteś ekspertem od pieczenia mięsa. Taki kurczak to 4 porcje obiadowe. I jeszcze mała porada: zawsze kupowałam kurczaki z wolnego wybiegu, bo wierzę, że jakość hodowli ma znacznie. Ostatnio jednak tak zawiodłam się jakością tego mięsa (więcej tłuszczu niż mięsa), że postanowiłam kupić w ulubionym mięsnym zwykłego „świeżego kurczaka”, tańszego o połowę za kilogram. Okazało się, że mięso było znacznie smaczniejsze. Pamiętaj więc, że nie zawsze droższe znaczy lepsze.
Bardzo ważne dla mnie jest, żeby kupować tylko sezonowe produkty. Ma to wpływ zarówno na zawartość mojego portfela, jak i na moje zdrowie. Oczywiście, dzisiaj możemy kupić właściwie wszystkie warzywa przez cały rok: pomidory, cukinie, brokuły i kalafiory są na porządku dziennym w każdym dyskoncie. Natomiast ich jakość jest bardzo marna, ponieważ hoduje się je sztucznie, bez dostępu światła, na nawozach. Nie dość, że nie mają smaku, to nie posiadają też niemal żadnych wartości odżywczych. Co gorsza, są też nawet kilka razy droższe niż w sezonie. Wybawieniem jest kupno mrożonek – te warzywa były zbierane w szczycie sezonu, a mrożenie jest bodaj jedyną znaną sztuką konserwacji, która nie wymaga użycia żadnych dodatkowych substancji konserwujących. Praktycznie nigdy nie kupuję pomidorów zimą, ponieważ są wtedy absurdalnie drogie. Zamiast tego do kanapek dodaję paprykę lub kiełki, które można nabyć w niższej cenie.
Nie będę rozpisywać się nad planowaniem posiłków, dodam jedynie, że staram się przeplatać tańsze obiady z droższymi. To znaczy, że jeżeli jednego dnia na obiad podaję łososia, to następnego wybieram tańsze danie. Dzięki temu możemy przez cały tydzień cieszyć się bardziej różnorodnym jedzeniem.
Oszczędzanie na jedzeniu to temat rzeka, szczególnie gdy ceny żywności rosną z roku na rok. Sama świadomość, że wydatki w tym zakresie można kontrolować to już pierwszy krok do sukcesu. Polecam wyrobić sobie nawyk sprawdzania każdego produktu przed zakupem, zarówno jego ceny i składu. Często może okazać się, że dotychczas przepłacałeś za coś, co naprawdę wcale nie było tego warte.